niedziela, 28 grudnia 2008

Tuńczykożercy - uwaga na RTĘĆ i LUDZKĄ CHCIWOŚĆ !!!

Wysoka śmiertelność delfinów to nie jedyny problem związany z połowami i konsumpcją tuńczyka.


Tuńczyk jako ryba drapieżna stoi bardzo wysoko w łańcuchu pokarmowym, co w uproszczeniu oznacza, że w jej ciele kumulują się toksyny będące wynikiem zanieczyszczenia mórz. Tuńczyki pochodzące ze szczególnie zanieczyszczonych akwenów mogą kumulować w organizmie o wiele więcej rtęci - jej zawartość sięga wtedy często rzędu 1 mg/kg.
W myśl rozporządzenia Komisji Unii Europejskiej, maksymalny dopuszczalny poziom rtęci w większości produktów rybnych nie powinien przekraczać 0,5 mg/kg produktu.

W zasadzie możemy być spokojni. Ryby trafiające na nasz stół są na bieżąco monitorowane przez specjalistów inspekcji weterynaryjnej Głównego Inspektoratu Sanitarnego oraz przez Morski Instytut Rybacki w Gdyni.

Czy w takim razie możemy czuć się bezpieczni?

Rtęć występuje w środowisku w postaci związków chemicznych o różnej toksyczności. Jak podaje EFSA (European Food Safety Authority), najbardziej szkodliwe dla człowieka są organiczne związki metylortęciowe. Powstają one w wodach i glebie pod wpływem mikroorganizmów. Metylortęć kumuluje się w rybach i innych organizmach morskich i to wraz z nimi dostaje się jej najwięcej do organizmu człowieka.

„Maksymalne dopuszczalne pobranie rtęci, tolerowane przez organizm zdrowego człowieka, wynosi tygodniowo 0,005 mg, w tym 0,0016 mg związków metylortęciowych na 1 kg masy ciała. Oznacza to, że osoba ważąca 60 kg może przyjąć 0,3 mg rtęci (w tym 0,1 mg metylortęci) na tydzień, dzieci o niższej masie ciała - wielokrotnie mniej” – tłumaczy dr Wojciechowska-Mazurek.

„Jeśli będziemy wybierali odpowiednie gatunki ryb oraz dobierali właściwe ich ilości, najlepiej nie więcej niż dwie porcje ryby tygodniowo, nie powinniśmy obawiać się zagrożenia. Jednak kobiety w ciąży, kobiety karmiące oraz dzieci powinny pamiętać, aby nie spożywać w ciągu tygodnia więcej niż 100 g dużych ryb drapieżnych takich jak miecznik, rekin, marlin, szczupak, tuńczyk” - podkreśla dr Wojciechowska-Mazurek.


Na podst: http://www.biolog.pl/article2150.html


Rtęć nie jest tu jedynym problemem. Stare kłopoty wcale się nie skończyły!!! Sam bardzo lubię tuńczyka... Z tym większą uwagą śledzę także doniesienia o tym, że sposoby połowów tuńczyka, zwłaszcza na Morzu Śródziemnym są ciągle źródłem problemów. Nawet jeśli ginie mniej delfinów, konflikt między firmami rabunkowo odławiającymi tuńczyki czy prowadzącymi tzw. hodowle (tuczenie tuńczyków w klatkach zanurzonych u brzegu morza) a środowiskiem wciąż trwa.

Zajrzyj do publikacji GREENPEACE poświęconych tej tematyce:




http://www.greenpeace.org/poland/kampanie/morza-i-oceany/polwy-tunczyka

Dla zrozumienia skali problemu warto też dla przypomnienia zajrzeć na:
http://www.youtube.com/watch?v=Ez6sttRUxB4&feature=related

sobota, 27 grudnia 2008

Sałatka z tuńczyka czy ... sałatka z delfina ?

Jako świadomi konsumenci staramy się dokonywać świadomych wyborów... Ale chaos informacyjny może powodować, że w dobrej wierze podejmujemy złe decyzje.

Rzecz może dotyczyć także kupowania tuńczyka w puszkach oznaczonego godłem typu "Dolphin Safe".


Na świecie używa się różnych znaków, aby skłonić klienta do zakupu przetworów z tuńczyka. Wiele z nich wcale nie jest gwarancją, że połowy tuńczyka dokonywane przez czy na zlecenie danego producenta są bezpieczne dla delfinów towarzyszących ławicom tuńczyków.


Oto najważniejsze podpowiedzi, które mogą się przydać nam - polskim konsumentom:


Ten znak to inicjatywa Earth Island Institute i oznacza, że przy połowie tuńczyków nie giną delfiny ani wieloryby, że nie odnoszą one poważnych ran, a także że do połowu nie użyto sieci dryfujących. Earth Island Institute regularnie monitoruje połowy firm, którym przyznał prawo do używania tego znaku.

Earth Island Institute nawołuje do bojkotu produktów opatrzonych poniższym znakiem:
Jest to znak wprowadzony w 1990r. przez amerykański Departament Handlu i oficjalnie ma oznaczać, że przy połowie tuńczyków śmiertelność delfinów została zredukowana o 99 proc. Earth Island twierdzi, że wprowadza ono konsumenta w błąd, gdyż istnieje ono tylko na papierze i nie zapewnia delfinom żadnej realnej ochrony. Obliczono, że przy połowie tuńczyków dokonywanym przez firmy używające tego znaku zginęło około 7 mln delfinów.

Jeśli masz wątpliwości lub potrzebujesz dodatkowych informacji, zajrzyj koniecznie na stronę: http://www.earthisland.org/dolphinSafeTuna/consumer/

Jak dotąd jedyną firmą, która używa (w dobrej wierze) znaku Amerykańskiego Departamentu Handlu, ale spełnia jednocześnie wszystkie wymagania stawiane przez Earth Island Institute, jest hiszpański koncern CALVO. Więcej o produktach CALVO i spełnianiu przez nią wymaganych norm możesz przeczytać tutaj: http://www.earthisland.org/dolphinSafeTuna/consumer/calvoAlert.html

środa, 17 grudnia 2008

SHARKWATER - prawda o rekinach wypływa na powierzchnię

Myślimy o nich jako o wrogach naszych ukochanych delfinów...
Uważamy ich za bestie zagrażające nam - ludziom...
Są dla nas ucieleśnieniem koszmaru...

... rekiny ... - a jakie są NAPRAWDĘ? Jacy my - ludzie - jesteśmy naprawdę?
Obejrzyj koniecznie film "SHARKWATER"! Spójrz na świat rekinów z zupełnie innej strony, poznaj ludzi, którzy naprawdę walczą o ochronę morskiego ekosystemu i jego mieszkańców.
Obejrzyj trailer SHARKWATER na YouTube:
http://www.youtube.com/watch?v=Bo-e-yru4jY

wtorek, 16 grudnia 2008

Czy ogon walenia może być sexy?


Wszystko zależy od tła :)
[ japoński napis na T-shircie oznacza WOLNOŚĆ]

Walka o poprawę warunków życia delfinów w niewoli...

Delfin butlonosy nie jest gatunkiem zagrożonym, nie jest też zwierzęciem hodowlanym, ani udomowionym. Powiedzmy sobie wprost - jedyne uzasadnienie dla trzymania go w niewoli, to chęć zarabiania pieniędzy na udostępnieniu go szerokim rzeszom turystów – nie w celach edukacyjnych, bo tych, w żadnej mierze delfinaria nie spełniają, ale jedynie w celach komercyjnych.

Skupienie się na poprawie dobrostanu, choć z jednej strony uzasadnione, wydaje się pułapką. Wyrasta bowiem z podejścia, które zakłada, że dzikie zwierzę (lub jego potomek wychowany w niewoli) może być ludzką własnością. Jak to określił Gary Francione: ”w rzeczywistości nasze społeczeństwo traktuje zwierzęta w sposób, w jaki traktuje się każdą inną formę własności. Jeśli jednak traktowalibyśmy zwierzęta według tego jednego prawa do nie bycia traktowanym jako własność, bylibyśmy zobowiązani do obalenia, a nie jedynie uregulowania wyzysku zwierząt (…) Początkowo popierałem podejście reformatorskie. To znaczy kiedy dołączyłem do ruchu, uważałem, że należy dążyć do poprawy warunków, w których żyją zwierzęta. Myślałem, że naciskanie na kwestię warunków, w których żyją zwierzęta doprowadzą w końcu do abolicji. Z biegiem czasu zdałem sobie sprawę z tego, że ochrona zwierząt prowadzi jedynie do zwiększonej ochrony nad zwierzętami. Jeśli prowadziłbym protest przed obozem zagłady, czy byłoby czymś właściwym prosić o poprawę warunków w tym obozie? Nie, ponieważ dawałoby to w pewien sposób do zrozumienia, że w jakimś stopniu obóz zagłady może istnieć. Jedynym właściwym rozwiązaniem byłoby pozbycie się obozu, ponieważ to sam pomysł obozu jest podstawowym problemem” (Wychowałek, 2002). Można dyskutować, czy w przypadku zwierząt hodowlanych nie jest to podejście utopijne, natomiast praktyka dbałości o dobrostan i prawa waleni pokazuje, że abolicjonizm się sprawdza. Nie zdają egzaminu „reguły minimalne” wyśrubowanych norm amerykańskich, które i tak nie poprawiają w większym stopniu dobrostanu delfinów w parkach w USA, ale udało się doprowadzić do całkowitego wyeliminowania delfinariów w Wielkiej Brytanii.
Mamy więc przykład dobrej praktyki i nie szukajmy już wymwek i naciąganych usprawiedliwień...

poniedziałek, 15 grudnia 2008

Dwulicowość delfinariów

Z jednej strony delfinaria takie jak DOLPHINELLA nie pozwalają delfinom na przejawianie naturalnych zachowań i upośledzają ich podstawowe czynności życiowe , a z drugiej strony turyści mogą w DOLPHINELII znaleźć takie oto tablice informacyjne:



A oto kolejny przykład z DOLPHINELLI:





Jeśli wazny jest dla Ciebie dobrostan delfinów, bojkotuj delfinaria !!!


Czy ktoś ma nowe wieści z Dolphinelli w Sharm el Sheikh?

Być może nie wszyscy zdają sobie sprawę, jakim problemem dla dobrostanu delfinów są delfinaria.
Obiekt tego typu w Egipcie, w Sharmie jest tego ważnym przykładem.
W marcu 2008 r. współwłaściciele egipscy przejęli nielegalnie kontrolę nad delfinarium i obecnie działa ono bezprawnie. Polscy udziałowcy wstąpili na drogę prawną, aby odzyskać możliwość zarządzania „Dolphinellą” i przywrócić poprzedni personel, który został usunięty przez Egipcjan (można o tym przeczytać na oficjalnej stronie http://www.dolphinella.com/) . Warto jednak zaznaczyć, że nawet poprzednia obsada i polski menedżer w żaden sposób nie gwarantowały odpowiednich warunków i przestrzegania wszystkich wymaganych norm.

Z doniesień międzynarodowych i polskich organizacji zajmujących się ochroną ssaków morskich i prawami zwierząt wynika, że:
Jeden z delfinów przetrzymywanych w „Dolphinelli” wcale nie urodził się w niewoli, ale został odłowiony z naturalnego środowiska, podczas gdy władze delfinarium informują turystów, że wszystkie delfiny urodziły się w basenie i nie poradziłyby sobie w morzu.
Basen, w którym trzymane są trzy delfiny, jest absolutnie nieadekwatny do potrzeb takich zwierząt, bez względu na to, czy urodziły się na wolności, czy w niewoli. Żyjące na wolności delfiny przepływają dziennie setki mil i nurkują nawet na kilkaset metrów. Taki basen nie pozwala im na przejawianie naturalnych zachowań i upośledza czynności życiowe (np. korzystanie z echolokacji).
Zarząd „Dolphinelli” lekceważy także wiele zaleceń i wymagań, jakie nakłada się na tego typu miejsca w celu ochrony dobrostanu morskich ssaków, np.:

Brak jest wystarczającej ochrony przez słońcem (bardzo szkodliwym dla skóry delfinów), co jest niezgodne z przepisami European Association for Aquatic Mammals (EAAM) i Animal and Plant Health Inspection Service (APHIS).

Organizacja APHIS wymaga, by w takich miejscach, gdzie prowadzi się programy pływania z delfinami, wydzielone były takie strefy, jak: strefa do kontaktu z ludźmi, osobna strefa buforowa i koniecznie strefa będąca do wyłącznej dyspozycji zwierząt – refugium. „Dolphinella” nie ma wyznaczonej żadnej z tych stref. Niemożność schronienia się przed odwiedzającymi, brak strefy refugium są dla tych zwierząt bardzo stresogenne, co z kolei powoduje np. wrzody żołądka, które nagminnie występują u więzionych delfinów.

W chwili obecnej pieczę nad delfinami sprawują osoby bez doświadczenia i niezbędnych umiejętności. Delfiny pozbawione są także należytej opieki weterynaryjnej. Oznacza to potencjalne zagrożenie dla turystów pływających z delfinami.

Odnotowano też w ostatnim czasie większą ilość prowadzonych pokazów z udziałem delfinów oraz więcej sesji pływania z delfinami. Zwierzęta pracują przez 7 dni w tygodniu, co jest dla nich bardzo stresujące i uderza w ich dobrostan. Jest to także jawne naruszenie zaleceń, jakie organizacje zajmujące się dobrostanem delfinów przedstawiły dwa lata temu zarządowi delfinarium.

Osoby uczestniczące w sesjach zdjęciowych z delfinami i obcujące bezpośrednio z delfinami nie są proszone przez personel o umycie rąk ani przed sesją, a po tym, jak dotykały zwierząt. Turyści są narażeni na obrażenia i choroby odzwierzęce zwłaszcza wtedy, gdy personel delfinarium nie dba o takie rzeczy.

Osoby, które marzą o spotkaniu z delfinami wcale nie muszą odwiedzać delfinarium. W Morzu Czerwonym często można spotkać delfiny na wolności, w ich naturalnym środowisku (np. płynąc z Sharm El Sheikh na rafy wokół wyspy Tiran). Dopiero tego typu spotkania mają wartość edukacyjną i pozwalają zaobserwować naturalne zachowania i zwyczaje tych zwierząt. Korzyści edukacyjne z obserwacji i dotykania uwięzionego delfina, któremu uniemożliwiono wykorzystywanie jego naturalnych zdolności i który działa tylko po to, by w nagrodę dostać martwą rybę i to na dodatek w sztucznym, pozbawionym życia środowisku, są absolutnie znikome.

Informacje te pochodzą a "cichych audytów" prowadzonych w marcu i październiku 2008 r.
Jesli ktos dysponuje bardziej aktualnymi danymi odnonie sytuacji w DOLPHINELII, bardzo proszę o sygnał.

wtorek, 9 grudnia 2008

Kultowa książka J. Mayola HOMO DELPHINUS już niedługo w Polsce

Jest szansa, że 2009 r będzie rokiem cudu. Oto w I półroczu ma się ukazać w naszym kraju kultowa książka Jacques'a Mayol'a "Człowiek Delfin" (nakładem wydawnictwa "Wielki Błękit")
Oto informacja umieszczona na stronie wydawnictwa (http://www.wielkiblekit.com/content/view/118/109/lang,polish/)

"HOMO DELPHINUS odniósł wielki sukces we Włoszech, Francji, Rosji, a później także w Japonii, gdzie stał się prawdziwym bestsellerem i uważany jest za biblię wszystkich nurkujących na wstrzymanym oddechu. Jacques Mayol był badaczem i światowej sławy nurkiem, któremu szerokie uznanie przyniosły pionierskie prace w zakresie głębokościowego nurkowania na wstrzymanym oddechu oraz jego historyczne, rekordowe nurkowanie na głębokość 100 metrów, dokonane podczas programu eksperymentalnych i medycznych badań nad nurkowaniem. Osiągnął tę zadziwiającą głębokość jako pierwszy człowiek w historii, nurkując w taki sam sposób jak delfiny, na jednym oddechu, i zadając w ten sposób kłam opiniom fizjologów! W książce Jacques Mayol rozwija koncepcję „HOMO DELPHINUS”, której jest jedynym i prawdziwym twórcą. Odkrywanie jego miłości do morza i naszych morskich „kuzynów”, waleni, pozwala obudzić w naszej podświadomości pytania, nad którymi nigdy dotąd się nie zastanawialiśmy: Czy człowiek naprawdę pochodzi od stworzeń wodnych? Jak może na nowo obudzić uśpione zdolności ciała i ducha oraz mechanizmy psychologiczne, jak może sięgnąć do głębi swego psyche i genetycznego make-upu, by wykorzystać potencjał swego wodnego pochodzenia, by stać się „HOMO DELPHINUS”? Mayol odważnie próbuje wyjaśnić zamiłowanie człowieka do wody, a w szczególności morza i oceanów, i ukazuje podobieństwo „wewnętrznego oceanu” człowieka do pierwotnego oceanu. Jako wizjoner wykazuje słuszność koncepcji narodzin w wodzie. Jako badacz Mayol zabiera nas w różne strony świata, by pokazać nam ludzi, którzy szukając zarobku lub pożywienia wciąż nurkują w sposób, w jaki robiono to od tysięcy lat, w „bezdechu”. Jako poeta przywołuje wiele mitów i legend związanych z morzem. Książka „HOMO DELPHINUS.” opisuje „drogę” duchowej więzi człowieka z morzem.
To książka nie tylko dla pasjonatów nurkowania, ale i dla wszystkich ciekawych świata i wielkich ludzi tworzących historię. A takim był bez wątpienia Jacques Mayol".