TV znowu emituje film SZCZĘKI - film, który w niespotykany sposób zaszkodził rekinom i na trwałe wypaczył nasze postrzeganie tych pięknych zwierząt.
A może zamiast włączać telewizor, lepiej obejrzeć poniższe klipy?
ZMIEŃMY WŁASNĄ PERCEPCJĘ:
WARTO OBEJRZEĆ TEN FILM, zwłaszcza, że jest dostępny w częciach na YOUTUBE:
CZYSTE PIĘKNO NATURY:
środa, 28 lipca 2010
Lubisz delfiny? Czas polubić też rekiny
Mówi się, że delfiny są ambasadorami morza.
A więc w naszej sympatii do delfinów powinno chodzić o co więcej. Jesli przejmujemy się losem delfinów, powinnismy zatroszczyć się o cały morski ekosystem. Niesamowicie istotną częscią tego ekosystemu są rekiny. Hasło kampanii SHARKPROJECT "Kiedy umrą rekiny, umrze też morze" jest nieprzypadkowe.

Badania naukowe dowodzą, że rafa koralowa, w której wyginęły wszystkie rekiny, umiera jako ekosystem w ciągu zaledwie jednego roku. (Bascompte/Melian/Sala 2005)
Mnóstwo informacji o kampaniach na rzecz ochrony rekinów znajdziesz na stroniach SHARKPROJECT. Poniżej najwazniejsze fakty...
Dla wielu gatunków rekina jest już dosłownie sekunda po 12. Według przygotowanego przez Uniwersytet Dalhousie w Halifax w Kanadzie opracowaniu dotyczącym północnego Atlantyku w przeciągu ostatnich 6 lat zniknęło ok. 80% wszystkich rekinów, zamieszkujących otwarte morze - upolowane, złowione podczas Finningu. W tym wypadku „zniknęły” na zawsze!
Niski współczynnik rozrodczości rekinów w połączeniu z ogromnym naciskiem połowu przemysłu rybackiego nie pozwala rekinom na regenerację bądź też na odsapnięcie. Rocznie ginie około 200 milionów rekinów - 500 000 każdego dnia- przy czym większość z nich jest zabijana w nieopisanie brutalny sposób. Statystyki wskazują, iż w drastyczny sposób gospodarka rabunkowa, jaka jest prowadzona na populacjach rekinów, jeszcze za naszego życia doprowadzi do całkowitego załamania ekosystemu mórz i oceanów, a daleko idące skutki tego zjawiska dotkliwie odczują naszego dzieci i wnuki.
Jeśli teraz nie zareagujemy zginą w przeciągu następnych kilkudziesięciu lat morza oraz 70 % produkcji tlenu naszej ziemi.
Już najwyższy czas, by zacząć działać! Musimy reagować natychmiast, a do tego potrzebujemy wydajne i zaangażowane lobby dla rekinów i ich przestrzeni życiowej, jaką jest morze.
Finning- brutalna metoda połowu rekinów

Rekin stał się przedmiotem handlu. Dobrym towarem jest wszystko: począwszy od chrząstki, z której pozyskiwane są podejrzane specyfiki antyrakowe, a skończywszy na wątrobie, z której olej jest powszechnie wykorzystywany w przemyśle farmaceutycznym I kosmetycznym. Płetwy rekina, serwowane w bulionie warzywnym lub drobiowym są dosłownie na wagę złota. Ich porcja kosztuje dziś około 150 USD, co w przeliczeniu daje kwotę prawie 1500 USD za kilogram. Kryją się za tym zyski wyższe od tych z handlu narkotykami.
Nic więc dziwnego, że udziały w tym interesie rozdzieliła pomiędzy sobą światowa mafia. Na całym świecie każdego dnia w morze wypływają specjalne łodzie, których zadaniem jest zaspokajanie wciąż rosnącego zapotrzebowania na świeże płetwy rekinów. Chodzi przy tym tylko i wyłącznie o płetwy- tylko one są obcinane. Cała reszta, czyli najczęściej jeszcze żywe, ale pozbawione płetw zwierzęta, są wyrzucane z powrotem za burtę, gdyż ich zabijanie i transportowanie byłoby zbyt kosztowne. Tą wyjątkowo brutalną metodą- zwaną finningiem- morduje się każdego roku miliony rekinów tylko po to, by uzyskać chrzęstną masę do przyrządzania jakiejś zupy.
A więc w naszej sympatii do delfinów powinno chodzić o co więcej. Jesli przejmujemy się losem delfinów, powinnismy zatroszczyć się o cały morski ekosystem. Niesamowicie istotną częscią tego ekosystemu są rekiny. Hasło kampanii SHARKPROJECT "Kiedy umrą rekiny, umrze też morze" jest nieprzypadkowe.

Badania naukowe dowodzą, że rafa koralowa, w której wyginęły wszystkie rekiny, umiera jako ekosystem w ciągu zaledwie jednego roku. (Bascompte/Melian/Sala 2005)
Mnóstwo informacji o kampaniach na rzecz ochrony rekinów znajdziesz na stroniach SHARKPROJECT. Poniżej najwazniejsze fakty...
Dla wielu gatunków rekina jest już dosłownie sekunda po 12. Według przygotowanego przez Uniwersytet Dalhousie w Halifax w Kanadzie opracowaniu dotyczącym północnego Atlantyku w przeciągu ostatnich 6 lat zniknęło ok. 80% wszystkich rekinów, zamieszkujących otwarte morze - upolowane, złowione podczas Finningu. W tym wypadku „zniknęły” na zawsze!
Niski współczynnik rozrodczości rekinów w połączeniu z ogromnym naciskiem połowu przemysłu rybackiego nie pozwala rekinom na regenerację bądź też na odsapnięcie. Rocznie ginie około 200 milionów rekinów - 500 000 każdego dnia- przy czym większość z nich jest zabijana w nieopisanie brutalny sposób. Statystyki wskazują, iż w drastyczny sposób gospodarka rabunkowa, jaka jest prowadzona na populacjach rekinów, jeszcze za naszego życia doprowadzi do całkowitego załamania ekosystemu mórz i oceanów, a daleko idące skutki tego zjawiska dotkliwie odczują naszego dzieci i wnuki.
Jeśli teraz nie zareagujemy zginą w przeciągu następnych kilkudziesięciu lat morza oraz 70 % produkcji tlenu naszej ziemi.
Już najwyższy czas, by zacząć działać! Musimy reagować natychmiast, a do tego potrzebujemy wydajne i zaangażowane lobby dla rekinów i ich przestrzeni życiowej, jaką jest morze.
Finning- brutalna metoda połowu rekinów

Rekin stał się przedmiotem handlu. Dobrym towarem jest wszystko: począwszy od chrząstki, z której pozyskiwane są podejrzane specyfiki antyrakowe, a skończywszy na wątrobie, z której olej jest powszechnie wykorzystywany w przemyśle farmaceutycznym I kosmetycznym. Płetwy rekina, serwowane w bulionie warzywnym lub drobiowym są dosłownie na wagę złota. Ich porcja kosztuje dziś około 150 USD, co w przeliczeniu daje kwotę prawie 1500 USD za kilogram. Kryją się za tym zyski wyższe od tych z handlu narkotykami.
Nic więc dziwnego, że udziały w tym interesie rozdzieliła pomiędzy sobą światowa mafia. Na całym świecie każdego dnia w morze wypływają specjalne łodzie, których zadaniem jest zaspokajanie wciąż rosnącego zapotrzebowania na świeże płetwy rekinów. Chodzi przy tym tylko i wyłącznie o płetwy- tylko one są obcinane. Cała reszta, czyli najczęściej jeszcze żywe, ale pozbawione płetw zwierzęta, są wyrzucane z powrotem za burtę, gdyż ich zabijanie i transportowanie byłoby zbyt kosztowne. Tą wyjątkowo brutalną metodą- zwaną finningiem- morduje się każdego roku miliony rekinów tylko po to, by uzyskać chrzęstną masę do przyrządzania jakiejś zupy.
wtorek, 27 lipca 2010
Polska umywa ręce od mordowania wielorybów?

Poniżej zamieszczam artykul A. Wajraka z GW:
http://wyborcza.pl/1,76842,8061211,Polska_umywa_rece_od_mordowania_wielorybow_.html
Kolejne 62 roczne spotkanie Międzynarodowej Komisji Wielorybnicze (IWC), które skończy się w piątek w Agadirze było na pewno historyczne. Po raz kolejny Japonia usiłował znieść trwające od 1982 r moratorium na komercyjne zabijanie wielorybów. Dziś Japonia zabija około tysiąca wali karłowatych na południowej półkuli tłumacząc to badaniami naukowymi. Oczywiście mięso "zbadanych" wielorybów ląduje potem w sklepach. Moratorium nie uznaje również Islandia i Norwegia. Poza dużymi wielorybami Japończycy szlachtują też mniejsze walenie, takie jak delfiny. Robią to również mieszkańcy Wysp Owczych i choć tłumaczą to tradycją, to do swego krwawego procederu używają mało tradycyjnych łodzi motorowych i nowoczesnego sprzętu do łączności, który pozwala im informować się gdzie są zwierzęta. - Moratorium choć nie szczelne spowodowało, że liczba zabijanych wielorybów z 40 tysięcy rocznie spadłą do zaledwie kilku tysięcy - wyjaśnia dr Andrzej Kepel z Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody "Salamandra", który uczestniczył w kilku spotkaniach IWC w tym raz jako przedstawiciel rządu.
Japonia kupuje głosy
Japonia zapewne była już blisko zniesienia moratorium, gdy wybuchł skandal. Dziennikarze brytyjskiego "The Sunday Times" ujawnili, że niektóre delegacje, szczególnie małych krajów są po prostu kupowane przez Japonię. Dzieje się to zwykle za pośrednictwem firm lub łapówka jest płacona w formie "pomocy na rozwój" dla biednego kraju. Zwykle jedna wystarcza zapłacić delegacji za przelot i dobry hotel. Choć nie zawsze. Minister z Republiki Gwinei dostaje tysiąc dolarów dziennie na wydatki. Natomiast przedstawiciel Tanzanii przyznał brytyjskim dziennikarzom, że dzięki hojności japońskich sponsorów w hotelach odwiedzały ich "niezłe dziewczyny". Za hotel japońska firma zapłaciła również wiceprzewodniczącemu IWC.
To zapewne ten skandal spowodował, że nie doszło do żadnego "kompromisowego" porozumienia w sprawie zniesienia moratorium, które musiało by poprzeć dwie trzecie krajów. Choć było podobno blisko. Kiedy emocje opadły okazało, się że na obrady nie dojechali przedstawiciele Polski, których wysyłać powinien resort środowiska. Zabrakło też Słowaków. Wszyscy przecierali oczy ze zdumienia, bo jeszcze tydzień temu wszystko wskazywało na to, że nasz przedstawiciel tam będzie i razem z innymi państwami Unii Europejskiej stanie w obronie wielorybów. Mało tego - Polska aktywnie uczestniczyła we wszystkich spotkaniach roboczych, bo w 2011 r. obejmując prezydencję w Unii będzie musiała wypracować stanowisko całej Wspólnoty.
Polska nieobecna. Dlaczego?
Jak to się stało, że zabrakło przedstawiciela Polski, gdy dochodzi do kluczowego głosowania? - W przypadku każdej Konwencji Międzynarodowej najważniejszymi wydarzeniami są spotkania ich członków. To podczas nich zapadają wszelkie ustalenia i decyzje. A podczas posiedzeń Międzynarodowej Komisji Wielorybniczej liczy się każdy głos, bo siły zwolenników ochrony wielorybów i zwolenników wielorybnictwa są wyrównane - mówi dr Kepel. Brak Polski osłabia obóz zwolenników ochrony - dodaje.
Obrońcy zwierząt podejrzewają, że Polska mogła nie wysłać swojego przedstawiciela celowo. Zastanawiają się, czy nasza nieobecność nie ma związku z podpisaną przez resort środowiska w marcu tego roku umową o sprzedaży Japonii naszych limitów na emisję dwutlenku węgla. Od Japonii dostaniemy za nie za 30 mln euro. Jak dotąd to największy kontrakt jaki na sprzedaży limitów udało się nam podpisać. Jako członek Unii, Polska musiałaby głosować za ochroną. Nasza nieobecność jest na rękę Japonii i innym krajom wielorybniczym.
Co na to urzędnicy? - Powodem jest konieczność oszczędności w budżecie ministerstwa, która uniemożliwia sfinansowanie udziału przedstawiciela w tym wydarzeniu - dostaliśmy lakoniczne wyjaśnienie resortu środowiska.
- To po prostu śmieszne. Są pieniądze na wyjazd delegacji na robocze spotkanie w marcu na Florydę, a nie ma na wyjazd do Maroka, który kosztował by nieco ponad tysiąc euro. Skoro rządu na to nie stać, następnym razem zapłacimy im za bilet - komentuje Magdalena Figura z Greenpeace. A na poważnie dodaje: - Skoro nie mogła przyjechać delegacja z Polski, minister środowiska mógł upoważnić naszego ambasadora w Maroku do przedstawienia naszego stanowiska.
Etykiety:
Agadir,
IWC,
Międzynarodowa Komisja Wielorybnicza,
wieloryby
poniedziałek, 26 lipca 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)